poniedziałek, 7 listopada 2011

Kościół na kółkach - Little Ark

Pub, w którym niedawno zatrzymałem się na kawę okazał się posiadać ciekawą lokalizację - podobno stąd jest najbliżej do pubów w Nowym Jorku. Taką informację wyczytałem na paragonie. 

  
Zanim jednak dostałem paragon porozglądałem się trochę po ścianach pubu i zobaczyłem interesujący obrazek, na którym widać było ten właśnie pub, a przed nim coś jakby kapliczkę na kółkach. Dookoła niej stali ludzie a w środku - odwrócony tyłem ksiądz. Obrazek przedstawiał miejsce, w którym dopijałem swoją kawę - przed 150 laty.   
  
Barman z chęcią opowiedział mi historię Małej Arki. Działo się to w czasach, kiedy katolicy byli dyskryminowani i surowo karani za udostępnianie swoich domów w celach religijnych. W tym rejonie Loop Head nie było żadnego kościoła, a nikt nie był na tyle odważny, by zapraszać co tydzień do swojego domu księdza, aby ten odprawił mszę dla okolicznych mieszkańców. O zbudowaniu kościoła nie było co marzyć, ponieważ miejscowi Irlandczycy nie mieli prawa do posiadania większego skrawka ziemi (Penal Laws). Wtedy ksiądz Michael Meehan zbudował przenośny kościół według własnego pomysłu - można go było ustawić na publicznej drodze na godzinę, odprawić mszę dla wszystkich mieszkańców po czym odwieźć kapliczkę w bezpieczne miejsce. Kapliczkę nazwano Małą Arką - "Little Ark" ze względu na jej znaczenie w przetrwaniu wiary na półwyspie Loop Head.  
  
Barman dodał, że Mała Arka wciąż istnieje i można ją obejrzeć. Zgodnie z jego wskazówkami dotarłem do niej. Arka stoi nadal w bezpiecznym miejscu, jak przystało na zabytek o takim znaczeniu. Kół już nie ma, ale obok są zdjęcia z niedawnych obchodów 150 rocznicy, kiedy Arkę wieziono na furmance w jej dawne miejsce. Wokół irlandzkiej Arki narosły w tym czasie legendy. Można gdzieś przeczytać, że w czasie mszy nigdy nie padał deszcz. W innym miejscu piszą, że jak jednak padał deszcz, to ludzie kapeluszami zasłaniali swoje modlitewniki zamiast głów. 
  
Znalazłem też informację, że msze w kościele na kółkach odprawiano na plaży tylko podczas odpływu, kiedy odsłaniała się ziemia niczyja i żaden protestancki-brytyjski namiestnik nie mógł się do tego przyczepić. Ludzie przynosili ze sobą kawałki drewna lub płaskie kamienie by na nich klękać i nie pomoczyć swoich jedynych spodni na kolanach. Trudno się połapać w tych wersjach, przyznacie chyba, że ten temat jest dość nośny i może pobudzić wyobraźnię.  
  
Faktem jest, że przy drewnianym ołtarzu ksiądz sprawował swoje obowiązki stojąc tyłem do wiernych tak jak to kiedyś było w zwyczaju. Szyby w oknach nie są do końca przezroczyste, wyglądają jak ręcznie robione, ze skazami. Może 150 lat to nie jest wiele w porównaniu z innymi irlandzkimi zabytkami, ale dobrze było się spotkać z kolejnym kawałkiem irlandzkiej historii.     
 

2 komentarze:

  1. Przywiódł mnie tu link z dzisiejszego posta. Bardzo ciekawa historia, szkoda, że nie znałem jej wcześniej, przy okazji ostatniego pobytu tam na pewno bym zobaczył. A co do haseł reklamowych przed Rosslare jest pub, który reklamuje się jako ostatni pub w Irlandii, kawałek przed terminalem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobre miejsce, żeby wymyślać chwytliwe slogany i zachęty. "U nas zostaw swoje ostatnie euro" :)

      Usuń

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...