niedziela, 15 marca 2009

O której zamykają puby w Dublinie

czyli najlepszy sposób na dojechanie z prowincji na poranny samolot
Obserwacje na trzeźwo


W ostatnią sobotę, około 11 wieczorem zakotwiczyłem się w dość dużym pubie Oliver St. John Gogarty, gdzie na trzech poziomach jest kilka sal różniących się klimatem. Najwięcej czasu spędziłem na tym poziomie, gdzie była tradycyjna muzyka irlandzka na żywo, a średnia wieku przekraczała nieznacznie moje latka. Trochę się przenosiłem z sali do sali, trochę się pokiwałem, trochę cyknąłem zdjęć. O 2 w nocy z zainteresowaniem oglądałem jak Canada dostaje straszny wycisk w rugby od Nowej Zelandii, kiedy po sali zaczęli się snuć ochroniarze i dawać sygnały do odwrotu. Towarzystwo po kilku namowach pracowników pubu zaczęło się przesuwać w stronę drzwi, niektórzy wychodzili, ale niektórzy mogli się jeszcze zatrzymać na dopicie swoich piw w okolicach wyjścia. Można było więc jeszcze porozmawiać sobie w pubie, a jednocześnie pub już był zamiatany. W końcu wszyscy znaleźliśmy się na chodniku przed pubem na Fleet Street w wesołym tłumie innych wypędzanych z okolicznych barów. Była godzina 2.30.

Aż miło było popatrzeć, jak ci ludzie się bawią, niby wszyscy po alkoholu, ale żadnych pijackich wybryków, awantur, ani żadnych zwłok pod ścianami. Tłum się powoli przemieszcza w stronę głównej ulicy, ale wiele osób zatrzymuje się jeszcze, żeby potańczyć przy muzyce nocnych grajków, porobić sobie śmieszne zdjęcia z bandą przebierańców albo z mimami, albo pozaczepiać grupę dziewczyn ubranych w różowe bluzeczki i różowe kapelusze. Ulica pokrywa się coraz grubszą warstwą śmieci i wcale nie pustoszeje. Tuż przy banku stoi przenośna toaleta, ale tylko dla panów, taka duża, że mogliby się w niej naraz zmieścić wszyscy apostołowie. Mam wrażenie, że w dzień jej tu nie było, ale mogła się wtopić w bryłę banku i jej nie zauważyłem.

Sprawdzam, co na głównej ulicy, Westmoreland Street. Wszystkie samoobsługowe sklepy z gazetami, papierosami, słodyczami i gotowymi kanapkami są otwarte, podobnie wszystkie szybkie jadłodajnie, szybkie żarcie, szybki personel głównie z krajów arabskich. Dochodzi 3.00. Przy chodniku rzędem ustawiają się autobusy nocne we wszystkich kierunkach świata. Staje też specjalny autobus do sprzedaży nocnych biletów, bo normalnie na bilet u kierowcy trzeba mieć równo odliczona kwotę. A na skrzyżowaniu przy rzece rycerz Gardai z czerwonym mieczem świetlnym kieruje ruchem. Centrum miasta wygląda prawie jak w dzień, a przecież tylko zamknięto puby.

Wszystkie autobusy odjeżdżają stadnie około 3.30, wszystkie prawie pełne. Wśród pasażerów bardzo dużo dziewczyn, chyba tyle co chłopaków. Większość tych dziewczyn chodzi w szpilkach, ale tak nieporadnie w tym się poruszają, no chodzą jak kaleki. I nie dlatego, że ciężar właściwy za duży, przeciwnie, tylu w miarę zgrabnych dziewczyn to dawno w jednym miejscu nie widziałem. Idą jak łamagi, bo albo nie przyzyczajone do szpilek, albo do chodników. Ale wygląda na to, że większość hipopotamów została w domach, a wyszły do pubów te nieco szczuplejsze i zgrabniejsze, żeby było się za czym pooglądać. Bardzo szybko robi się pustawo na chodnikach, zostają jeszcze nieliczne panny siedzące pod ścianami w swoich krótkich spódniczkach i wyciągające nogi na środek chodnika oraz weseli kawalerowie głośno komentujący wydarzenia ostatniego wieczoru i dopijający jeszce piwo z puszek dokupionych już w sklepie. Sama młodzież, nie spiesząca się do domów. Kilku żebraków z nieodłącznymi pieskami ubranymi w kubraczki chodzi i szuka monet.

O 4.00 jest już ciszej, zniknęły autobusy, samochody, bary szybkiej obsługi zamykają się po kolei. Wdłuż nabrzeża przesuwa się leniwie statek rycerzy Gardai. W krzakach jakaś parka się migdali. Bywalcy pubów idą spać. Nad miastem robi się coraz jaśniej.

O 4.30 podjeżdża kolejny autobus na lotnisko. Kosztuje mniej niż w dzień - zamiast €6 bilet kosztuje tylko €4. Czarnoskóry kierowca jedzie na lotnisko 20 minut przez puste miasto. A tam też jakby nikt nie spał. A najbardziej dziwi mnie ta ilość dzieci w wózkach. Jest 5.00 rano, niedziela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

O CZYM JEST TEN BLOG

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...